4.11.2012

[Naruto] NaruHina - Nie pozwól odejść...

          Blond włosy lekko falowały razem z podmuchem wiatru. Można by powiedzieć, że jasne końcówki tańczyły z nim do najpiękniejszej melodii. Do okola panowała cisza i spokój. Harmonia otaczała te piękne, a zarazem pełne przeszłości miejsce. Zielona, świeża trawa, kwitnące kwiaty wiśni, śpiew ptaków oraz słoneczne promyki słońca ogarniające cała piękną polane, na której pod koronami drzew rosły piękne kwiaty. Niczym raj, naprawdę...
          Przychodził tutaj z nią bardzo często. Była kimś, dla kogo warto żyć i wiedział o tym doskonale. Równie dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że bez niej nie zazna szczęścia w tym świecie. Piękne, nieprawdaż? Spędzali ze sobą każdą wspólną chwile. Byli zakochani tak bardzo, że nikt nigdy nie mógł tego pojąć. Żyli we własnym raju, nie potrzebowali nikogo więcej. Dla niektórych taka miłość nie istnieje, ale warto w nią uwierzyć, bo każdy kiedyś dozna owego uczucia. Wystarczy poczekać, a nikt się nie zawiedzie...
          Mijały dni, tygodnie, miesiące, a oni nadal byli nierozłączni. Żadnych kłótni, żadnych problemów. Po prostu pięknie. Jednak nie za długo...
          Po jakimś czasie piękna blondynka zaczęła dostrzegać miedzy nimi różnice, o której nigdy wcześniej by nie pomyślała. Nagle cały urok minął, ona przestawała go kochać. Nie wiedziała nawet sama dlaczego. Może dlatego, że znudziło ja już to miejsce? Chciała doznać jakichś wrażeń? Byc może po prostu w świecie nie była z nim szczęśliwa? Tego nikt nie wie...
          Coraz rzadziej zaczęli się spotykać. Majac nowe koleżanki wolała spotykać się z nimi i chodzić na imprezy, na których otaczali ja nowi faceci. Jednak on non stop czekał, aż wróci jego prawdziwa ukochana. Wierzył, że kiedyś taki dzień nadejdzie i postanowił nigdy się nie poddawać.
          Minął jakiś czas od ich ostatniego spotkania. Leżał smutny na łóżku wpatrując się w ich wspólne zdjęcie, gdy nagle zadzwonił telefon. Odczytał wiadomość, to była ona. Chciała się spotkać, natychmiast. Uradowany zeskoczył z mebla i biegiem ruszył do przedpokoju, w którym ubrał buty, po czym wyszedł z pustego domu.
          Na miejscu był po chwili. Tak jak się spodziewał, ona już na niego czekała. Uśmiechnęła się do niego lekko, ale zauważył smutek w jej oczach. Podszedł do niej wolnym krokiem, po czym ona od razu rzekła:
- Musimy się rozstać... - Spuściła wzrok i czekała na reakcje. Jednak nie usłyszała nic. Zerknęła na niego i było tak, jak myślała - on płakał. Nie spodziewała się nigdy, że nastanie ich koniec. Mimo to, że boli, to tak będzie lepiej... - Wiesz, chodzi o to, że...
- Nie musisz nic mówić... - Zapadła cisza, a po niej powiew wiatru. Nie bardzo wiedziała, co może jeszcze powiedzieć. Patrzała w jego mokre od łez oczy i przeklinała sama siebie, że nie zrobiła tego w jakiś inny sposób. - Nie rozumiem tylko dlaczego byliśmy ze sobą tak długo, a ty po prostu potrafisz tak odejść... Myślałem, że coś do mnie czujesz...
- Bo czuje...
- Nie, nie kłam. Jakbyś chciała ze mną być, to byś się bez powodu ze mną nie rozstawała. Nie bez powodu. Zmieniłaś się... Moze to dobrze... - Zamilkł na chwile, aby otrzeć twarz, po czym ciągnął dalej: - Kochanie, chce twojego szczęścia... Wiem, ze się meczysz ze mną, dlatego proszę, odejdź, jeżeli tego chcesz. Nie chce cie trzymać na sile. Zaakceptuje wszystko...
          Na jej twarzy namalował się promienny uśmiech, który dodawał mu tchu za każdym razem. Ku zdziwieniu przytuliła go mocno, prawdopodobnie z całych swoich sil i rzekła:
- Dziękuje ci, że byleś... Dziękuje, że mnie kochałeś... Dziękuje ci za wszystko... Nigdy nie zapomnij o mnie... Ja zawsze będę Cie mieć w swoim sercu. Wiem, ze będę żałować swojej decyzji... Jednak tak musi być... Wybacz mi, proszę. Zegnaj... - Musnęła lekko jego wargę, po czym opuszczając ramiona ominęła go wolnym krokiem...

***

          Od tego wydarzenia minęło parę miesięcy. On nadal ja kocha, ona go nie. Smutne, ale prawdziwe. Obiecała, że nigdy go nie zapomni, jednak stało się to. Boli. Bardzo boli. I dlatego pamiętajmy wszyscy. Jeżeli kogoś bardzo mocno kochamy i nam na nim zależy, to nigdy nie pozwólmy mu odejść... Nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz