Czasami los jest
nieubłagalny i nieugięty. Łączy dwójkę ludzi, by potem ich rozdzielić w bólu i
rozpaczy. Dlaczego tak jest? Dlaczego los rani dobrych ludzi? To pytanie dręczy
nie jednego. Ale odpowiedź trzeba znaleźć samemu...
***
Blask księżyca
okalał cały obszar. Jego światło dawało ukojenie i nadzieję wielu strapionym.
Doskonale komponował się na ciemnym, błękitnym niebie, które dzisiejszego
wieczoru mieniło się wspaniałym miliardem srebrnych światełek. Igrając razem na
tym jakże cudownym tle, tworzyły niezwykłą harmonię. Dopełniały się. Były takie
spokojnie, niewzruszone. Wszystko wokół mogło się zmienić, jednak niebo
pozostawało takie samo. Delikatny wiatr poruszał się momentami prawie
niewyczuwalnie. W dzień, latem dawał otuchę i ulgę ludziom, zimą chłód i nie
raz śmierć. W dzisiejszej nocy, było coś tak bardzo wyjątkowego, że wielu ludzi
wpatrywało się w widok otoczenia przez uchylone okno. Największe szczęście
mieli ci, którzy obserwowali dzisiejszy wieczór na widnokręgu. Dopiero to było
nie takim zwyczajnym widokiem.
***
Wiatr poruszał
ziarnami piasku. Zimny, już ostygły i ponury piach, czekający na blask dnia, by
móc zachwycić swoim urokiem i schwycić w pułapkę człowieka. Pustynia, jest jak
pająk. Czeka spokojnie na swoją ofiarę, a gdy ta wejdzie w jego sieć, nie
pozwala mu już uciec. Jak wielu tutaj zginęło z wycieńczenia, bez jedzenia,
wody i pomocy? Jak wielu się zgubiło i nie doczekało powrotu do domu? Nie
wiadomo ilu ludzi utraciło tutaj swoje żywoty i ich szkielety są przysypane pod
tą warstwą wydm piaskowych. Dla niektórych pustynia to dom. Pustynia to rodzic.
Pustynia to schronienie.
***
Delikatne
poruszanie liści wydawało charakterystyczny szelest. Wiatr dawał ukojenie jak i
spokój. Był jak matka tuląca swoje dziecię. Niezwykłość budziły wysokie i
smukłe drzewa, które rozrośnięte były w tym miejscu na niezwykle dużym
obszarze. Zielone liście jak i ich niebywała uroda, budziły fascynację i
zainteresowanie. Nie brak tutaj niczego. Ani wody, ani zwierząt, a tym bardziej
roślinności leśnej. Wadą tego lasu była przelana krew shinobich, walczących w
tych stronach. Może także i niewinnych obywateli bądź przechodniów? Nigdy nic w
końcu nie wiadomo.
***
Pewna grupka ninja
niechętnie wybierała się na zleconą im misję. Szybko przeskakiwali z gałęzi na
gałąź, bez odpoczynku i wytchnienia. Chcieli w jak najkrótszym czasie zakończyć
to zadanie. Czas strasznie się wszystkim dłużył, a już w szczególności jednemu
z członków.
Wyruszyli z Suny
już w pełnym składzie. Niektórzy się bali, inni mieli mieszane uczucia strachu
z przerażeniem i chęcią ucieczki. Jednak wiedzieli jakie ryzyko ponoszą.
Zgodzili się na tą misję, przyjęli ją i musieli teraz wykonać. Ich honor od
tego zależał.
Dla shinobiego jest
kilka zasad i rzeczy, których nigdy nie odważy się poświęcić. Chociaż w
niektórych sytuacjach wszystko jest bardzo możliwe. W końcu nikt nie wie, co go
czeka, a tym bardziej to, czy będzie musiał cokolwiek poświęcić w jakimś celu.
Zatrzymali się na
polanie. Zapalili ognisko i piekli nad nim ryby. Cały dzień drogi, a w tym
czasie nic nie jedli. Byli bardzo głodni. Po posiłku powoli kładli się spać.
Pozostali tylko wartownicy i on. Osoba, która nie może spać. Gdyby odszedł do
krainy Morfeusza, stałaby się katastrofa. Straciłby kontrolę nad demonem
zapieczętowanym w nim, nad Shukaku. To wszystko przez jego ojca. Stał się
bronią do zabijania. Nie zaznał nigdy pozytywnych uczuć. Był po prostu sam...
Niezrozumiany, niekochany. Cierpiał i nikt nawet o tym nie wiedział. Nie
zdawali sobie sprawy z tego. A dlaczego? Bo uważali, że on nie ma uczuć, że umie
tylko i wyłącznie zabijać. Mylili się. Był inny. To przez ludzi stał się taki
zimny, brutalny. Chronił jedynie swoją osobę i nikt ani nic więcej go nie
interesowało.
Oddalił się od
obozowiska. Szedł ciemnym lasem. Potrzebował spokoju i odosobnienia. Chciał być
po prostu sam. Gdyby tam został, nie dałby pewnie rady powstrzymać się od
zaśnięcia. Ale nie może. Nie może zasnąć.
Szedł tak. W nocy
drzewa wydawały się być straszne. Kora na nich wraz z dziuplami przypominała
podle się śmiejące twarze. Szum liści teraz nie był tak bardzo przyjemny jak za
dnia. Na dodatek odgłosy zwierząt, które tu mieszkały, mogły przyprawić nie
jedną osobę o zawał serca. Ale nie jego. Szedł, nie przejmując się ani nie
zwracając uwagi na to. Jakby nic nie widział i nie słyszał. Naprawdę, to las
wglądał dla każdego zupełnie inaczej.
Przechadzał się tak
już od jakiejś godziny. Poczuł w pewnym momencie jakąś czakrę. Nie bał się, bo
niby czego on miałby się bać? Dostał się nad jakiś strumyk, który przepływał
skrajem lasu, wypływając z ogromnych skał.. Tutaj wszystko wyglądało zupełnie
inaczej. Przejrzysta i niezwykle czysta woda, płynęła sobie spokojnie w
kierunku zachodnim. Kamienie znajdujące się tutaj dodawały tylko niezwykłego
uroku miejscu. A na jednym z nich siedziała dziewczyna, wpatrująca się w swoje
odbicie w wodzie. Wiedział kim była. Pochodziła z Konohy i została wysłana na
misję. Przypominała mu kogoś. Kogoś, kogo stracił dawno temu. Nie mógł sobie
jednak przypomnieć kogo. Jednakże czuł się teraz zupełnie inaczej niż jakieś dziesięć
minut temu. Podszedł po cichu do niej i usiadł niedaleko, wpatrując się w nią.
- Pięknie tutaj,
prawda? - zapytała. Chłopak był nieco zdezorientowany. Myślał, że nawet nie
zauważyła jego obecności, a tu taka niespodzianka.
- Tak -
odpowiedział jej.
Zapadła cisza. Była
jedynie przerywana szmerem płynącej wody oraz dźwiękiem poruszanych liści na
gałęziach wysokich i smukłych drzew.
Oboje czuli, że się
znają. Nie wiedzieli tylko skąd. Nie znali się ani tym bardziej swoich imion, a
mimo to czuli, że są sobie bliscy. Nigdy się nie widzieli, a tym bardziej
wcześniej nie spotkali. Ale czy to była prawda?
- Czemu nie śpisz?
- zapytał po chwili, co nieco ją zdziwiło. Po momencie milczenia odpowiedziała:
- Sama nie wiem.
Czułam, że muszę pobyć sama - odpowiedziała, a po chwili dodała, wstając: - No
dobrze. Idę, muszę się wyspać. Dobranoc - powiedziała, odchodząc.
Został sam ze
swoimi myślami. Miał tak wiele czasu, który zamierzał spędzić po prostu siedząc
tutaj i myśląc.
Zaraz o świcie
ruszyli dalej. Pędzili przed siebie. Nie narzucili niezwykle szybkiego tępa.
Nie mogli się zmęczyć, bo nie byliby w stanie stanąć do walki podczas jakiegoś
niespodziewanego ataku. Znaleźli się po jakimś czasie przed wielką jaskinią.
Dowódca ustalił, że trójka shinobich pójdzie przodem, aby sprawdzić czy nie ma
tam jakiejś zasadzki. Reszta w tym samym czasie miała czekać przed wejściem w
stanie gotowości. Nie było jednak chętnych do wykonania pierwszej części planu.
W końcu zgłosił się ktoś. Nikt się tego nie spodziewał, jednak z racji braku
ochotników, nie było możliwości marudzenia i odrzucenia tej propozycji.
- A co to?
Ochotnicy na wojnie wyginęli? - zapytał dowódca, śmiejąc się.
- Ja pójdę -
powiedział Gaara.
- Eh... jakoś nikt
się do tego zadania nie pali. W takim razie i ja pójdę - rzekła Haruno.
Chłopak rozejrzał
się po wszystkich i na chwilę, kiedy miał zamiar mówić, przestał jeść swoje
ulubione chipsy.
- W takim razie i
ja pójdę. - Powiedziawszy to, zaczął ponownie konsumpcję.
- Dobrze. Skoro ta
trójka dobrowolnie się zgłosiła i zgodziła iść przodem, w takim razie idźcie.
Uważajcie na siebie. - powiedział dowódca Shikamaru. Wszyscy patrzyli na grupkę
odważnych. Mieli jedynie nadzieję, że nic im się nie stanie. - To takie
kłopotliwe. Ehh...
Weszli do jaskini.
Szli powoli, aczkolwiek bacznie spoglądając w każdy kąt. To miejsce budziło
niemiłe odczucia. „Sufit” pokryty był niezliczoną ilością, zwisających w dół
kamiennych sopli, zaostrzonych na końcach tak, że bez trudu mogłyby przebić,
spadając w dół, kamienną „posadzkę”. Było tutaj kilka korytarzy. Można by się
zgubić bez problemu. Na dodatek te pajęczyny, mieszczące się w każdym
zakamarku, a na nich pająki. Krwiożercze bestie, czekające na swoje ofiary.
Ściany groty były mokre od wody, wyciekającej przez szczeliny. Ciemność, która
tutaj panowała, powodowała strach z dzieciństwa. Dobrze, że mieli jakieś źródło
światła - pochodnię.
To wszystko
przypominało jedynie scenę jak z horroru. Ale nie mogli zawrócić tylko z powodu
strachu. Dzielnie szli przed siebie. Rozglądali się wokoło, czy aby na pewno
nie ma jakiegoś wroga w pobliżu, który czyhałby na ich żywoty. Nic nie mogło
przeszkodzić w wykonaniu tego zadania. Wiedzieli dobrze, że gdyby pojawiła się
konieczność, aby misja się powiodła, nawet kosztem ich życia, oddaliby je.
Szli już jakiś
czas. Panowała grobowa cisza, przez którą każdy mógł mieć ciarki. Była jednak
tłumiona poprzez odgłosy kapiącej wody, jak i dźwięki ich kroków, które echem
odbijały się od wszystkich ścian. Byłoby wszystko dobrze, gdyby nie usłyszeli
jakiegoś dziwnego odgłosu. Jakby szmer, bardzo głośny szmer. Prawdopodobnie
wywołany był, aby odwrócić ich uwagę od realistyki jego celu. Zatrzymali się i
czekali, wsłuchując w jakikolwiek odgłos. Przez moment zapadła głucha cisza. W końcu
poczuli jakiś wstrząs i wybuch. Zrozumieli co się w tym momencie stało. Nie
wiedząc co robić, zaczęli biec przed siebie. Z góry poczęły spadać głazy. Sufit
się na nich walił. Cała jaskinia miała zostać niedługo potem przysypana. W
pewnym momencie rozdzielili się. Nie był to jednak dobry pomysł.
Głazy spadały w
głąb jaskini, blokując drogę powrotną. Teraz każdy był zdany na siebie. W końcu
trzęsienie ustało. Jeszcze przez chwilę kamienie się sypały, jednak ostatecznie
wszystko ustało i znowu zapanowała przerażająca cisza. Szli przed siebie. Nie
mieli odwrotu. Wszystko za nimi było zasypane. W pewnym momencie jeden z tuneli
miał jakby dziurę. Okazało się, że u końca tamtego korytarza, stał sobie
najspokojniej w świecie Gaara i patrzył na zdziwioną minę Sakury. Po chwili
ruszył. Haruno jeszcze moment sobie poczekała w miejscu, myśląc nad czymś, po
czym i ona ruszyła. Szła z tyłu. Nie zrównywała kroku z no Sabaku. Sam to
zrobił.
- Gdzie jest Choji?
Mam nadzieję, że nic mu się nie stało - powiedziała z przestrachem w głosie.
Chłopak nic nie odpowiedział, co dziewczyna odczytała jednoznacznie. Nie
skomentowała tego. Była wystraszona i smutna z powodu utraty przyjaciela.
Szli sobie tymi
tunelami. Jak na razie droga była prosta i bez jakichkolwiek przeszkód. Cisza,
nieprzerywalna, strasznie przerażająca cisza. Tak bardzo jej brakowało hałasu,
śmiechów, głosów, słońca i tego wszystkiego, czego nie doceniała przed tą
misją. Tak błahych rzeczy jej brakowało. Przyjaciele tam czekali i się
martwili. Może już nigdy ich nie zobaczy? Może tutaj zginie? Przynajmniej nie
będzie sama skazana na tak okrutny los. Po jakimś czasie zatrzymali się. Ślepy
zaułek. Koniec wędrówki. Mogą wrócić do punktu wyjścia, jednak... wszystko tam
jest przysypane.
- Świetnie. I co
teraz? Zginiemy! To jest pewne - powiedziała, siadając pod jedną ze ścian
jaskini. Chłopak spojrzał na nią, a po minucie już zajmował miejsce obok niej.
- Czy my się już
wcześniej nie spotkaliśmy? - zapytał ni z gruchy ni z pietruchy. Ni w ząb w
odpowiednim momencie. Taki romantyk z niego jak ze mnie Adam Małysz.
- Hm... nie wiem.
Wydaje mi się, że znamy się od dawna. Czuję się po prostu jakbyś był moim
przyjacielem od dawna, a którego straciłam kiedyś i teraz odzyskałam -
odpowiedziała dziewczyna, na co on zrobił zamyśloną minę.
- Wiesz? Dawno temu
miałem przyjaciółkę. Było to jeszcze kiedy miałem z dziesięć lat lub więcej.
Nie pamiętam dokładnie. Miała też różowe włosy. Zawsze się wyróżniała z tłumu
ludzi. Jednak pewnego dnia rodzina zabrała ją z daleka ode mnie. Wyprowadzili
się z Suny i więcej o nich nie słyszałem - rzekł czerwonowłosy. Sakura
wybałuszyła oczy i patrzyła na niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- To jest bardzo
dziwne. Ja się kiedyś przeprowadziłam z Suny do Konohy. Też miałam tam
przyjaciela, którego niestety musiałam opuścić - powiedziała. Oboje spojrzeli
na siebie.
- To ty -
przemówili równo.
- Tyle lat. Nawet
teraz nie wiedzieliśmy, że się znamy. Zawsze chciałam odzyskać najlepszego
przyjaciela z dzieciństwa. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że cię znam. - W
tym momencie go przytuliła do siebie. Zszokowało go jej zachowanie, jednak po
chwili oddał uścisk. Trwali tak przez pewien moment.
- Sakura... -
wypowiedział jej imię z czułością i troską. Odsunął ją delikatnie od siebie
tak, aby spojrzeć na jej twarz i wpatrzyć się w magię tych szmaragdowych oczu.
- Chciałem ci to powiedzieć w dzień, w którym odeszłaś, ale... Ale nie miałem
na tyle odwagi, a poza tym... nie byłem tego pewien. Jednak teraz już jestem
pewny. Od zawsze byłaś dla mnie najlepszą przyjaciółką. Jednakże... dla mnie to
i tak za mało. Chcę, abyś była kimś więcej - powiedział jej. Spojrzał na nią, a
ona po prostu uśmiechnęła się.
- No, ale ci się na
wyznania zebrało, w odpowiednim miejscu i czasie. Wolałabym, żebyś mi o czymś
takim powiedział na przykład przy blasku księżyca w parku czy na kolacji pod
gwiazdami. Ale dobra, dobre i to. Na razie musimy się stąd wydostać. Potem do tego
wrócimy. - Postanowiła, całując go w policzek i wstając.
- Masz rację -
powiedział. Oboje zabrali się za szukanie drogi ucieczki z tej pułapki. W
pewnym momencie jeden mały kamyczek się poruszył. „Bingo”. Kamyk się osunął i
już za chwilę większe rozsypały się, tworząc wyjście. Nagle ich oczy oślepił
wspaniały blask księżyca. Siedzieli tam cały dzień, może nawet i więcej. Kto
wie. Wyszli i rozejrzeli się wokoło. Nic jednak nie zauważyli. Sakura wciągnęła
do płuc świeże, wieczorne powietrze i wsłuchała się w szelest liści i grę
świerszczy. Po całym terenie latały małe, świecące kuleczki - owady. To były
świetliki.
- Teraz możesz
skończyć to, co zacząłeś - powiedziała i łobuzersko się uśmiechnęła. Ale on,
zamiast coś powiedzieć, złapał ją w pasie i przytulił, szepcząc do ucha „kocham
cię”.
***
Przeznaczenie,
które się spełniło. Tak miało być. Ta historia została spisana na kartach
życia. Nie było odwrotu. Musiało się stać tak, jak się stało.
Życie nie jest
usłane różami. Ale ból, który podczas niego się przewija, potrafi załagodzić
miłość. Mimo trudności, zawsze trzeba walczyć do końca, jeśli się widzi w tym
sens. Warto kochać. Bo miłość jest tajemnicza niczym piaski pustyni. Żarliwa i
gorąca. Rani, ale i cieszy.
http://told-him-to-go.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział do mnie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ^^
Świetny. Tylko czy oni spędzili tam cala noc? Jak wyruszali to był ranek xd
OdpowiedzUsuńNapisz mi na jakimś blogu jak będzie jakieś nowe opowiadanie c: